W München rozpoczął się po raz 174 największy festyn w Europie pod nazwą “Oktoberfest” (święto piwa pochodzącego tylko z Monachium, nie z całej Bawarii, a już broń Boże z innych krajów jak to głoszą niektóre reklamy), który będzie trwał od 22.IX do 07.X.2007r.
Na tegorocznym festynie udział weźmie sześć wybranych browarów, które mają prawo wyszynku. Sprzedawane piwo ma większą zawartość alkoholu. Każdy browar stawia swój firmowy namiot mniej więcej na 4 tysiące miejsc. Przy drewnianych stołach i ławach odbywa się zdecydowana popijawa, połączona z muzyką, śpiewem i tańcami – najlepiej na stołach.
Punktem honoru jest spróbowanie wszystkich gatunków z poszczególnych browarów. Przed rozpoczęciem picia w zwyczaju jest zjeść duże golonko po bawarsku (pieczona golonka + precle, sałatka kartoflana lub pyza z tartej bułki i koniecznie kiszona kapusta z cukrem).
Święto Oktoberfest zainicjował bawarski następca tronu Ludwig, który poślubił księżniczkę Teresę i z tej okazji urządził na podmiejskich błoniach (które później zostały nazwane Theresienwiese “łąkami Teresy”) wielki festyn dla pospólstwa miejskiego.
W 1810 roku został ogłoszony konkurs, jeżeli znajdzie się śmiałek który wypije za jednym zamachem 14 litrowych kufli piwa, to dostanie w nagrodę honorowe obywatelstwo miasta Monachium. Ponoć do dnia dzisiejszego nikomu się ten wyczyn jeszcze nie udał. (Jednemu mieszkańcowi gminy Tworóg prawie udało się pobić ten rekord, wypił bowiem 12 kufli ale w czasie 5 godzin, to trochę za długo).
W tym roku Bawarczycy spodziewają się ok. 7 milionów gości z całego świata, przodują w tym przedsięwzięciu japończycy. Bawarczycy przypisują im oszukaństwo, mianowicie nie piją do dna, tylko zamawiają następne piwa, pod pretekstem że dwutlenek węgla już się ulotnił. Ale w domu chełpiąc się pokazują paragony ile to piwa wypili.
Na Theresenwiese został specjalnie pociągnięty tor kolejowy, gdzie w godzinach późnowieczornych odwozi pociąg co godzinę delikwentów, którzy nie mogą zmóc dalszej zabawy. Opłata za przejazd jest od razu wliczona w cenę piwa.
Jeszcze jedna ciekawostka, woda która była używana do mycia kufli nie idzie od razu do ścieków tylko do WC, a stamtąd 2 razy używana wędruje do miejscowej oczyszczalni.
Patronem piwoszy, karczmarzy i browarników jest św. Laurentius ( Wawrzyniec). Kościół katolicki czci jego wspomnienie 10 sierpnia. Święty Laurentius ur. się ok. 230r. w mieście Huesca w Hiszpanii w zamożnej rodzinie. Kiedy został duchownym przeniósł się do Rzymu, gdzie papież Sykstus II ustanowił go jednym z siedmiu diakonów Kościoła.
Za panowania cesarza Waleriana nastąpiło prześladowanie chrześcijan. Skazano na śmierć papieża Sykrusa II i między innymi Laurentiusa. Przed aresztowaniem papież zlecił Wawrzyńcowi ostanie zadanie, ukryć cały kościelny majątek w tym Święty Graal tj. kielich z którego być może pił przy Ostatniej Wieczerzy sam Jezus Chrystus.
Wawrzyniec wysłał kielich ( właściwie kubek, do którego z biegiem czasu dołanczano różne ozdobne elementy i w ten sposób Graal stał się kielichem ) do swoich rodziców Orencjusza i Pacjenciji, którzy mieszkali w Huesca. Laurentius (Wawrzyniec) był torturowany i w sumie stracony10.VIII.258r. w Polsce jest ok. 170 kościołów pod jego wezwaniem.
Z tej racji Męczennik Laurentius został obrany patronem browarników, producentów wina itd.
Tradycja picia piwa jest mocno zakorzeniona na Śląsku, Morowach i Bawarii. W innych częściach Europy pije się wino, szampan i różne odmiany wódek.
Najstarszą wzmiankę o tym, że w Tworogu była gospoda przy szlaku prowadzącym od Pyskowic do Dobrodzienia i Częstochowy, zanotował w czasie przeszłym ks. Hoscheck,
przy okazji opisu probostwa w następującym zdaniu: “…Przystosowano więc inną siedzibę w Tworogu, którą dzierżawił niejaki wieśniak imieniem Szkopek…jak powiadają niegdyś była (Taberna sen Diverorium) gospodą czy też zajazdem.”
Droga przechodziła środkiem posesji, karczma była po jednej stronie, a budynki gospodarcze i stajnie po drugiej. Sprytnie pomyślane; w ten sposób przejeżdżając nie można było ominąć gospody, jeżeli pobyt w niej się przedłużał, konie można było zamknąć na noc w stajni. Widocznie interes nie rozkręcał się najlepiej, dlatego zamknięto jej podwoje.
Dzierżawcą był wieśniak o nazwisku Szkopek, który udostępnił rozpadający się budynek, byłej grzesznej gospody księdzu Ignacemu Wesseli (1746-1762) na pobożne probostwo. Ostatecznie budynek starej karczmy, później probostwa został rozebrany w 1792 r.
W XVIII w. hrabiowskim browarnikiem był Rößel, który sprowadził z Czech dwóch mistrzów piwowarstwa zwanymi ” slodkami”, byli nimi František i Martin Skřetva.
W późniejszym okresie na tym samym szlaku, bliżej dworca wybudowano nową gospodę, wg ksiąg katastralnych ok.1868 r. (Wszystkie tworogowskie gospody, a było ich w tym czasie pięć, zostały opanowane przez Żydów).
Jednym z nich opodal dworca był “der Gastwirth” Mandel Ansbach ur. w Nicolai (Mikołów) w dn. 10.04.1810 r. zm. 23.04.1881 r. w Tworogu. Żonaty dwa razy, najpierw z Joanną z d. Bobrecker, później z Henriette Jettel z d. Tallert. Kiedy już niedomagał, pomagał mu syn Marcus, później “Gastwirth” Jakob Ansach żonaty z Rosalie z d. Herzberg.
Gospodę w spadku otrzymała córka Julia ur. 04.08.1854 r. która wyszła za mąż za “der Gasthauspachter” później “der Gasthausbesitzer” Aaron Freund z Bytomia. Po Żydach gospodę nabył w 1899 r “Gastwirth” Wilhelm Hoppe ur. 03.10.1850 r. w Schelitz (Chrzelice pow. Prudnik), syn Valentina i Mathilde z d. Kosubek. Po jego śmierci w 1905 r. właścicielem została żona Paulina z d. Violka.
Rodzina Hoppe miała kontrakt z toszeckim zamkowym browarem i sprzedawała jego markowe piwo o nazwie “Schloßbier”
Reklama z tego czasu głosiła: Herrschaftliche Schlossbrauerei Tost G.m.b.H.
Toster Burgbräu im Grenzland, das stets beliebte Qualitätsbier.
Hel und dunkel in folg. Bierdepots erhältlich: in Tworog bei Paulina Hoppe.
Od 1920 r. ich starszy syn Theodor, który po jakimś czasie zrezygnował z gospody w Tworogu na rzecz “Casina” w Krupskim Młynie. Następnym właścicielem został młodszy syn “der Gastwirth” Georg Hoppe ur.17.09.1889 r. w Kocinie k. Żagania.
Zdjęcie z początku XX w, pokazuje gospodę jeszcze bez obszernej sali widowiskowej, która została wybudowana później, przez znaną firmę budowlaną Maschollek.
Była to typowa parterowa karczma z dużym parkingiem, w tym czasie głównie dla furmanek. Gospoda nie miała nigdy jakieś buńczucznej nazwy, nad drzwiami wejściowymi był napis na murze “Hoppe Gasthaus” i pod spodem nazwa serwowanego piwa.
Po prawej stronie zdjęcia widać miejsce ogrodzone płotem, był to rów deszczołap.
Dlatego miejsce było ogrodzone płotem, żeby podchmieleni klienci przypadkowo nie potopili się w tym rowie, zwłaszcza kiedy opady były obfite.
Odkryty rów rozciągał się wzdłuż obecnych ulic Tarnogórska i Lubliniecka, teraz w tych miejscach są chodniki.
Starsi mieszkańcy Bruśka pamiętają, że tam też były karczmy, które posiadały rodziny Urbańczyk i Cieślik.
Natomiast w Kokotku – Leśnicy, który bardziej związany jest z Koszęcinem niż Lublińcem, stoi do dzisiaj przy dukcie drewniany budynek karczmy, stara zapomniana droga prowadziła z Kokotka do Piłki. W przeszłości gospoda była w posiadaniu rodzin Gansiniec i Chwalik.
Fryderyk Zgodzaj